Nic nie wiedziałam o tej skromnej powieści oprócz tego, że na jej podstawie powstał całkiem sławny film. Można by w sumie powiedzieć, że bardziej zachwycono się pierwszoplanową autorką, Audrey Hepburn, niż samym filmem. Sięgnęłam po tę książkę z chęcią przeczytania osławionej historii, teraz zaciekawiłam się filmem na jej podstawie.
Śniadanie u Tiffany'ego spodobało mi się z kilku powodów. Na pewno akcja książki była bardzo dobrze napisana. Wraz z powieścią w książce znalazłam jeszcze 3 opowiadania i one tylko potwierdziły jak dobrze potrafi pisać ich autor, Truman Capote. Sama akcja książki jest również bardzo dobrze poprowadzona. Jak dla mnie toczyła się w idealnym tempie, nie za szybko i nieracjonalnie i nie za wolno, mozolnie. Mogę również powiedzieć, że historia przedstawiona w tej książce nie jest banalna. Jest oryginalna nawet w dzisiejszych czasach.
Główna autorka może i trochę jak dla mnie irytująca, ale nie mam złego słowa do powiedzenia na ten temat, ponieważ irytacja ta była w zupełności przez autora zamierzona. To nie jest typ współczesnej głównej bohaterki, tak bardzo uzdolnionej i pożądanej, mimo że jest przeciętna w każdym możliwym wymiarze (taki paradoks). Uważam też, że historia głównych bohaterów kończy się idealnie. Lepszego zakończenia nie mogli otrzymać.