Gdyby tę książkę opisać kilkoma słowami wybrałabym zapewne takie jak: dziwna, ciekawa, pociągająca. Czytając ją miałam uczucie, że jestem intelektualistą, w złym tego słowa znaczeniu, starającą być nią za wszelką cenę nie zważając na wszechobecny kicz. Mogę się nawet pokusić o stwierdzenie, że to był nawet cel tej książki. Mamy w nim bowiem bardzo ciekawy zabieg, gdzie narracja prowadzona jest w pięknym, bogatym języku, natomiast opisująca zdarzenia tandetne. Ot, taka groteska.
Polubiłam główną bohaterkę, odnalazłam w niej pewną część siebie, bądź dawną siebie. Pozostałym bohaterów książki już nie było mi łatwo polubić, też nie było ku temu okazji, bo nie były przedstawione w pozytywnym świetle.
Książka przechwyciła pomiędzy bezwartościowymi dialogami postaci bardzo ważne tematy, takie jak samotność oraz pogardę dla panującej mody. Czasami nużyła, a czasami pochłaniała. Jest na pewno wybijającą się wśród innych pozycją.