Shirts prezentuje

Przypomnienie

Warto posiadać tę listę książek:

lista

Żona podróżnika w czasie - Audrey Niffenegger

Książka zdecydowanie niesamowita. Czytając ją miałam wrażenie, że przeżywam historię, która wydarzyła się naprawdę. Aż brak mi słów. Pochwalę każdy możliwy wątek.

 

Bohaterowie, akcja, opisy, relacje między bohaterami - wszystko to mnie zachwyciło. Dawno tak bardzo nie przeżywałam książki. Chłonęłam każdy jej fragment, chcąc wiedzieć jak najwięcej a zarazem prosząc by ta książka nigdy się nie skończyła.

 

Zakończenie, genialne. Wymagające wielkich umiejętności pisarskich. I taki dodatek, jak wielki wpływ na mnie to wywarło - płakałam i ze smutku i z radości.

Ubik - Łukasz Orbitowski, Michał Ronikier, Philip K. Dick, Wojciech Siudmak

Ta książka jest zdecydowanie inna od reszty książek. Jeszcze nigdy czegoś tak oryginalnego nie czytałam. Może dzięki mojemu nierozgarnięciu bądź nieobeznaniu w temacie również, jak dla mnie, ta książka była zagadką i nie byłam w stanie odgadnąć fabuły aż do kulminacyjnego momentu.

 

Przedstawieni bohaterowie również mi się podobali, zwłaszcza główni, o których wiedzieliśmy zdecydowanie więcej. Poboczni możliwe, że trochę mniej wybijali się swoją ponadprzeciętną osobowością.

 

Szkoda, że ta książka jest taka krótka, z chęcią trochę dłużej zostałabym wczytana w ten fantastyczny świat. Aczkolwiek mogę stwierdzić, że nie zawiera żadnego zbędnego elementu.

 

Z pewnością, godna polecenia.

Requiem  - Lauren Oliver

Ostatnia część trylogii niestety nie spotkała się z uznaniem na poziomie poprzednich części. Myślę, że dużą tego przyczyną było podzielenie tego tomu na część Leny i część Hany. Ogólnie pomysł bardzo fajny, jednakże uważam, że narracja obu bohaterek nie różni się za szczególnie i pokazuje brak umiejętności autorki.

 

Mam również zastrzeżenia co do samej akcji książki. Przez większość czasu książka nabierała akcji bardzo wolno (z resztą porównywalnie co do reszty części), ale sama główna akcja i zakończenie, jak dla mnie, były takie na siłę - takie "to ma być trylogia, akcja musi się teraz zakończyć", nie ważne jakim kosztem.

 

Co do romansu, jak dla mnie był całkiem realistyczny i tutaj duży plus. Życie nie jest idealne i w sumie brak ideału w tym romansie wyszedł bardzo dobrze.

 

Także tak bardzo szybko i trochę nieprofesjonalnie zakończyła się trylogia, gdzie miłość była chorobą.

Pandemonium  - Lauren Oliver

Zdecydowała, że przeczytam drugą część serii z ciekawości jak mogą potoczyć się losy głównej bohaterki po takim zakończeniu pierwszej części. Na początku podchodziłam do tej książki bardzo sceptycznie, wiele rzeczy mi się nie podobało, np. że autorka zrezygnowała z normalnych rozdziałów na rzecz "teraz" - akcja toczy się pół roku od zdarzeń z pierwszej części i "wtedy" - akacja jest bezpośrednio kontynuowana. Lecz po czasie stwierdziłam, że dzięki temu świetnie utrzymuje zainteresowanie i napięcie, ponieważ obie wersje przedstawiały ciekawą historię.

 

Również podchodziłam sceptycznie do rzeczy, które działy się w tej części, wydawały mi się trochę nieprawdopodobne i naciągane, tak jakby autorka wymyśliła wiele możliwych historii i postanowiła z żadnej nie rezygnować tylko wszystkie je wcisnąć. Jednakże wszystko zostało wytłumaczone i zostaje pytanie czy czytelnik to "łyknie" bądź mu się "spodoba". Ja postanowiłam zostać neutralna, przyjęłam to do wiadomości i czytałam dalej.

 

Nowe postaci w tej części również budziły we mnie sprzeczne uczucia. I jak akcja toczyła się dalej jednych polubiłam bardziej, drugich znielubiłam bardziej i w sumie cieszę się z tego. Przestali być tacy jednolici, a autorka (być może, a raczej zapewne nieświadomie) dała mi wybór jakie uczucia będę do nich żywić. Nie starała się już na siłę przedstawić kogoś koniecznie w dobrym bądź złym świetle.

 

Romans przedstawiony w tej części może nie był już tak płynnie i bez nacisku, ale również sprawnie. Jestem całkiem zadowolona z niego. Świadomie kibicowałam głównym bohaterom. Za to zupełnie jestem niezadowolona z zakończenia. I zobaczymy jak odbije się to na ocenie ostatniej części serii, bo wiem, że na pewno zamierzam przeczytać tę książkę.

Delirium (Delirium #1) - Lauren Oliver, Monika Bukowska

Zabrałam tę książkę na wakacje, ponieważ potrzebowałam czegoś lekkiego i w miarę krótkiego. Jak na wyjazd sprawdziła się naprawdę dobrze. Jak przepuszczałam, nie jest to wymagająca lektura (generalizując, przecież to młodzieżówka) a przy tym całkiem przyjemnie się czytało. Książka wciągnęła w swój świat, pomimo że mam co do niej zastrzeżenia.

 

Zastrzeżenia te tyczą się głównie akcji książki. Mogłam od razu wskazać dlaczego główna bohaterka zachowuje się tak a nie inaczej i do czego autorka książki pragnie doprowadzić. W tej materii nic mnie nie zaskoczyło. A szkoda, ponieważ książka ta naprawdę miała potencjał. Postaci są całkiem barwne, mimo że schematyczne. Dialogi między nimi mi się podobały, zwłaszcza przedstawione relacje między główną bohaterką i jej najlepszą przyjaciółką. Wątek miłosny też w sumie jest przyzwoity, nie atakuje czytelnika w pierwszych stronach i całkiem naturalnym krokiem się rozwija.

 

W trakcie czytania ciągle z tyłu głowy miałam informacje, że jest to pierwsza część trylogii i starałam sobie odpowiedzieć na pytanie, czy będę chciała czytać kolejną część. Po przeczytaniu ciągle się waham. Podczas czytania non stop zmieniałam zdanie, ponieważ raz byłam niesamowicie wciągnięta w akcje i podobało mi się to co czytam, a nieraz bohaterowie zachowywali się stereotypowo, tak, aż zniechęcało. Zakończenie tej części spokojnie mogłabym potraktować jako zakończenie książki, która nie wymaga kontynuacji. Aczkolwiek świadomość, że istnieje dalsza część trochę ciekawi.

Ostatnie życzenie  - Andrzej Sapkowski

Wstyd trochę przyznać, ale nigdy nie ukończyłam sagi o Wiedźminie. Pierwszy tom opowiadań przeczytałam kilka lat temu, lecz niestety (albo i nie) nic już z niego nie pamiętałam. 

 

Ciężko mi jest oceniać zbiór opowiadań w momencie, gdy nie znam reszty książek i na dobrą sprawę nie wiele wiem o przedstawianym świecie. Przy późniejszych tomach, zapewne, będę odwoływała się do poprzednich, co bardzo ułatwi mi ocenę.

 

To co podobało mi się w samej konstrukcji tego tomu to połączone wątki opowiadań poprzez naprawdę króciutkie teksty pod nazwami "Głos rozsądku cz.x". Sprawiło to, że mimo iż opowiadania przedstawiają różne fragmenty historii wiedźmina wszystkie razem trzymają się kupy jak w powieści.

 

Opowiadania same w sobie, jak dla mnie, są dosyć dramatyczne, w komicznym tego słowa ujęciu. A już przede wszystkim ich zakończenia. Nie wiem czy taki miał być zamiar autora. Myślę, że odbiór tego tekstu może się drastycznie różnić z wiekiem czytelnika. Jako nastolatka pewnie byłabym zachwycona tak cudownymi, dramatycznymi zakończeniami. W tym momencie mogę docenić intencje autora, lecz jednocześnie trochę mnie bawią.

 

Koniecznie muszę pochwalić postacie, które stworzył pan Sapkowski. Lubię, gdy bohaterowie nie są jednolicie dobre, bądź złe, gdy mają konflikty moralne, bądź po prostu im coś nie wyszło przez własną głupotę albo przez targające nimi emocje. Aczkolwiek podczas czytania zaczęłam się obawiać, że pan Sapkowski może wpaść w pewien schemat, gdzie większość jego bohaterów będzie sarkastycznych i z jednakowym poczuciem humoru. Lecz o tym dowiem się w następnych tomach. 

Śniadanie u Tiffany'ego. Harfa traw - Truman Capote, Bronisław Zieliński

Nic nie wiedziałam o tej skromnej powieści oprócz tego, że na jej podstawie powstał całkiem sławny film. Można by w sumie powiedzieć, że bardziej zachwycono się pierwszoplanową autorką, Audrey Hepburn, niż samym filmem. Sięgnęłam po tę książkę z chęcią przeczytania osławionej historii, teraz zaciekawiłam się filmem na jej podstawie.

 

Śniadanie u Tiffany'ego spodobało mi się z kilku powodów. Na pewno akcja książki była bardzo dobrze napisana. Wraz z powieścią w książce znalazłam jeszcze 3 opowiadania i one tylko potwierdziły jak dobrze potrafi pisać ich autor, Truman Capote. Sama akcja książki jest również bardzo dobrze poprowadzona. Jak dla mnie toczyła się w idealnym tempie, nie za szybko i nieracjonalnie i nie za wolno, mozolnie. Mogę również powiedzieć, że historia przedstawiona w tej książce nie jest banalna. Jest oryginalna nawet w dzisiejszych czasach.

 

Główna autorka może i trochę jak dla mnie irytująca, ale nie mam złego słowa do powiedzenia na ten temat, ponieważ irytacja ta była w zupełności przez autora zamierzona. To nie jest typ współczesnej głównej bohaterki, tak bardzo uzdolnionej i pożądanej, mimo że jest przeciętna w każdym możliwym wymiarze (taki paradoks). Uważam też, że historia głównych bohaterów kończy się idealnie. Lepszego zakończenia nie mogli otrzymać.

Uwaga Spoiler!
Otwórz oczy, zaraz świt - Mateusz Czarnecki

Opis na tylnej okładce tej książki zaintrygował mnie, w negatywnym tego słowa znaczeniu. Już od pierwszych zdań oceniłam, że ta książka nie należy do najlepszych. "Uciekam od tematu, mówiąc, że to inspirująca historia Teo, mieszkańca Warszawy, człowieka sukcesu, który ma wszystko. Wszystko, oprócz miłości, marzeń, poczucia sensu i świadomości, kim naprawdę jest i kim chce być." Jak na człowieka, który, domniemanie, ma wszystko, całkiem sporo rzeczy nie miał. Ja na przykład powiedziałabym, że nie miał nic (oprócz wielkiego biznesu, ale czy można powiedzieć, że to jest wszystko?). Autor chciał chyba przekazać, że ówcześnie żyjący Teo miał wrażenie, że ma wszystko, bo przecież odniósł sukces zawodowy, finansowy i ma powodzenie u płci przeciwnej. I tak w gruncie rzeczy odbieram całą książkę. Autor nie potrafi przekazać tego co by chciał. Tylko, że później ta puenta przybiera trochę innego znaczenia.

 

Dlaczego jednak sięgnęłam po tę książkę mimo, że nie spodobał mi się opis z tyłu książki? Dlatego, że ta książka osiągnęła sukces. Wszędzie widziałam pozytywne oceny i było ich nie mało. Postanowiłam się przekonać, czy ta książka faktycznie jest zła, tak jak oceniłam ją po okładce. Nie myliłam się.

 

Książka jest napisana dziwnym językiem. Trochę mi zajęło zanim do niego przywykłam i mogłam płynne i ze zrozumieniem czytać. Udało mi się wyczytać bardzo szablonowe postaci. Mamy Teo, którego już trochę opisałam. Oczywiście Teo to nie tylko korporacyjny pracownik, on ma też marzenia i w głębi duszy nie czuje, że dobrze postępuje. Oczywiście mamy też, podane jak na tacy, winowajcę, który wepchnął głównego bohatera w to popaprane korporacyjne życie, ojca Teo. Ma kochającą matkę, brata, o którym w sumie jest niewiele, dziewczynę, z którą nie łączy go nic specjalnego i przyjaciela z przeszłości, który nie rozumie, że Teo nie podoba się to życie.

 

Także więc Teo, pod wpływem impulsu, wyjeżdża do Indii i tam jego życie się zmienia. Tyle też wiemy z okładki książki. Poznaje dziewczynę, w której się zakochuje, a widział się z nią tylko dwa dni - ok. Traci cały swój biznes i majątek, bo była dziewczyna poczuła urazę i go zniszczyła - ok. Ciągle idziemy z szablonem. Ale jego indyjska dziewczyna wpada w tarapaty. Ma niedobrego ojca (o, szok), który wyczaił ten nienormalny romans i postanowił wydać córkę za innego. I na tym nasz epicka, jedyna w życiu miłość się kończy. Tak od tak. Po prostu Teo jedzie do mnichów na wyzwanie milczenia i o niej zapomina. Ba, pojawia się kolejna dziewczyna, która zawraca Teo w głowie. I od momentu mnichów przechodzimy z uroczej bajeczki i nierealnych marzeń do kompletnej nudy. Autor pisze o sobie. Autor pisze, że spędził jakiś czas na pisaniu. Miałam nieodparte wrażenie, że powstała incepcja. Autor pisał o pisaniu tekstu, który pisał w tamtej chwili. 

 

Książka, jakby było za mało kiepskiej fabuły, przepełniona jest górnolotnymi monologami bohaterów. Za wzniosłych, by były prawdziwe i naturalne. Głównego bohatera, albo nie rozumiano w ogóle, albo rozumiano w każdym możliwym akcencie. Nie ma balansu, nie ma normalności, jest tylko popadanie w skrajności. Ta książka jest płytka, nie ma w niej nic odkrywczego. Zastanawia mnie też, czemu autor na tyle książki sam ocenił, że ona "orzeźwia, dodaje odwagi i skłania do refleksji nad własnym życiem". Zostawiłabym to do oceny czytelnikom. A ja na pewno tak nie powiem.

 

Nie polecam.

Fangirl - Rowell. Rainbow

Jestem oczarowana tą książką. W końcu jakaś młodzieżówka bez durnych dialogów, problemów i ogólnie postaci, że pożal się boże. Natomiast w fangirlu mamy ciekawe postacie, które owszem, mają swoje mniejsze bądź większe problemy, ale ich reakcje na te że problemy są adekwatne do ich wielkości. Jak to też młodzieżówka, musi mieć swoje małe dramaty, które są mniej przeze mnie lubiane od życiowych dramatów, lecz też muszę przyznać, że nie popsuły mi radości czytania tej książki.

 

Przyjemnie mi się czytało o bohaterach tej książki, kibicowałam głównej parze jak młoda i naiwna nastolatka. Obyło się też tutaj bez głupich zagrywek tak charakterystycznych dla młodzieżówek, typu kłótnie na błahy temat, niesamowicie rozdmuchiwane przez główne bohaterki - i jestem temu bardzo wdzięczna. Jedne co mogę stwierdzić, że czasem było za bardzo mdło od czułości i wyrozumiałości (i może troszeczkę idealności).

 

Również się cieszę, że przeczytałam książkę na taki, fanowski, temat. Wiem coś o przeżyciach głównej bohaterki, bo sama należę do jednego fandomu.

 

(Końcówka troszeczkę mnie zaskoczyła - musiał dodać choć nikły komentarz na ten temat.)

Sto lat samotności - Gabriel García Márquez

Sto lat samotności to książka, która bardzo przypadła mi do gustu, czyli jest pełna dramatów i dodatkowo jest bardzo dobrze napisana (a może raczej nieziemsko). Przy zawiłości fabuły czytało się ją niezwykle łatwo i przyjemnie, chociaż lubiłam pomagać sobie drzewem genealogicznym, który stworzyłam. 

 

Muszę koniecznie zaznaczyć, że najbardziej podobały mi się opisy śmierci (jakkolwiek to nie brzmi), autor tworzył cuda za ich pomocą. Były idealnie wyważone w długości i trzymały w sporym napięciu, a gdy dobiegały do końca musiałam chwilę odetchnąć i nacieszyć się tym dziełem. Dla porównania, jak dla mnie, zabawnie wyglądały opisy narodzin, zazwyczaj mieściły się w jednym, prostym zdaniu.

 

Można powiedzieć, że wszystko w tej książce mnie oczarowało: zawiłe postacie, historia, którą wszyscy stworzyli, ta pamięć o przodkach i zdarzenia, które każdy musiał przeżyć na własnej skórze, język, który dla mnie był prosty i zrozumiały. Mogę się nawet pokusić o stwierdzenie, że ta książka była jedną z najlepszych jaką przeczytałam.

Mistrz i Małgorzata - Mikhail Bulgakov

Przeczytałam i zupełnie nie wiem co o niej powiedzieć. Ludzie się zachwycają tą książką, a mnie zastanawia, czy w ogóle wiedzą czemu? Czy może po prostu się utorowało zachwycać się nad nią?

 

Niewątpliwie jest dobrze napisana, i nie wiem czy tym stwierdzeniem jej nie ubliżam. Historia jest pokrętna, niecodzienna, dobrze przemyślana, ale tak właściwie to o czym? Głowni bohaterowie są wprowadzeni niezwykle późno, nawet jest o nich niezwykle mało. Książka czasami mnie niesamowicie wciągnęła, a czasami mocno przynudzała. Były również momenty, które mnie irytowały i ciężko mi się czytało.

 

Cieszę się, że przeczytałam tę książkę, bo jest ona kultowa i cieszę się, że ją znam. Ale raczej nie zostawiła we mnie żadnej większej myśli. Jak dla mnie po prostu jest.

Kochanie, zabiłam nasze koty - Dorota Masłowska

Gdyby tę książkę opisać kilkoma słowami wybrałabym zapewne takie jak: dziwna, ciekawa, pociągająca. Czytając ją miałam uczucie, że jestem intelektualistą, w złym tego słowa znaczeniu, starającą być nią za wszelką cenę nie zważając na wszechobecny kicz. Mogę się nawet pokusić o stwierdzenie, że to był nawet cel tej książki. Mamy w nim bowiem bardzo ciekawy zabieg, gdzie narracja prowadzona jest w pięknym, bogatym języku, natomiast opisująca zdarzenia tandetne. Ot, taka groteska.

 

Polubiłam główną bohaterkę, odnalazłam w niej pewną część siebie, bądź dawną siebie. Pozostałym bohaterów książki już nie było mi łatwo polubić, też nie było ku temu okazji, bo nie były przedstawione w pozytywnym świetle.

 

Książka przechwyciła pomiędzy bezwartościowymi dialogami postaci bardzo ważne tematy, takie jak samotność oraz pogardę dla panującej mody. Czasami nużyła, a czasami pochłaniała. Jest na pewno wybijającą się wśród innych pozycją.

 

 

In nomine mortis - Monika Łesyszak, Cay Rademacher

"In nomine mortis" okazał się książką bardzo przyjemną, lekką, bogatą w opisy miejsc i przeżyć głównego bohatera. Co prawda nie urwał mi głowy swoją historią, była ona raczej przeciętna. Intryga nie była spektakularna, też można było bez problemu odkryć sprawcę wszystkich zbrodni. Jednak fajnie było przeczytać historię obsadzoną w średniowieczu, w dodatku opisywaną z perspektywy duchownego. Dodatkowym atutem było tło zarazy, czyhającej na Paryż.

 

Także trzeba przyznać, że ta książka posiada klimat i miło się ją czytało. Gdyby intryga oraz poczynania głównego bohatera były mniej przewidywalne, książka byłaby wyśmienita.

Jesienna miłość - Nicholas Sparks

Dostałam to czego się spodziewałam, czyli bardzo niskiej jakości książkę. Myślę, że ta książka mogłaby mi się spodobać gdybym czytała ją, jakbym miała 12 lat. Szczerzę mówiąc, nie wiem czy to miała być grupa odbiorcza w zamierzeniu autora. 

 

Film "Szkoła uczuć" jest bardzo znany i mimo swojej naiwności nie jest najgorszy. Niestety książka jest o sto razy straszniejsza. Jeżeli ktoś oglądał film, niech tego nie czyta. Film porusza o wiele ciekawsze wątki. Jesienna miłość jest, jak dla mnie, wypruta z emocji, którymi powinna aż kipieć. Bohaterowie są płytcy, banalni, na jedno kopyto. Można powiedzieć, że każdy z bohaterów skrywa w sobie jakieś dobro, które ostatecznie z niego wychodzi. Moim zdaniem jest to bardzo nieżyciowe, wszystko co tam się dzieje. 

 

Akcja opisywana jest z pierwszoosobowej perspektywy głównego bohatera. Moim zdaniem autor nie za bardzo wiedział, czy chce by ten bohater był "łobuzem", czy "dobrym dzieckiem" i tak tworzy coś, nie pośredniego, ale raz takie a takie, co odbiera zupełnie urok historii. W filmie jest nieco inaczej i moim zdaniem, dużo lepiej.

 

Dałam 1,5 gwiazdki chyba tylko ze względu, że, jak mówiłam, ta książka mogłaby mi się spodobać jak byłam młodsza. 

Nieznośna lekkość bytu - Milan Kundera

Książka niezwykła, lekka, mimo dość ciężkiej tematyki. To była pierwsza powieść filozoficzna jaką przeczytałam i chyba to był dobry wybór, ponieważ autor potrafił tłumaczyć to co chciał przekazać w metaforach. Książka ta wprowadza w melancholijny nastrój i każe się zastanawiać nad poruszanymi tematami. 

 

Mamy tam czterech głównych bohaterów i każdy jest do głębi opisany. Każdy z nich jest też bardzo samoświadomy, a to chyba rzadkość wśród ludzi. Trochę brakuje mi tam fabuły. Mam teraz po niej wrażenie, że przeczytałam coś, co nie do końca wiem co to było. Opisuje kilka losowych zdarzeń, które układają się na życie.